Krótko i dosadnie. OBSCURE SPHINX – EMOVERE

Kilkuletni czas letargu Obscure Sphinx nareszcie został zakończony. Najpierw zagrali dwa festiwale, a w styczniu 2025 wydali minialbum Emovere. Najbardziej charakterystyczna grupa polskiego post-metalu wróciła z tarczą czy na tarczy? Opinie są u nas podzielone.

Obscure Sphinx – „Emovere” (własne, 2025)

Kacper Chojnowski:

Obscure Sphinx poznałem w 2018 roku na festiwalu Materiafest w Szczecinku. Miałem wtedy 17 lat i jechałem na koncert Luxtorpedy. Moja nastoletnia miłość do tego zespołu była już na wykończeniu i chętnie otwierałem się na nowe rzeczy. Przed festiwalem posłuchałem trochę muzyki nowoodkrytego zespołu, a sam koncert okazał się świetny. Niedługo potem, w okresie, gdy formował się mój nieco bardziej „dojrzały” gust muzyczny, OS zapadł się pod ziemię.

Sześć lat później, już jako nieco bardziej świadomy słuchacz, kiedy zdążyłem już zakochać się w Epithaps, stałem pod sceną w Aleksandrowie Łódzkim i nie wiedziałem, co się dzieje. Po tak genialnym występie i głodzie, jaki powstał we mnie przez ten czas wyczekiwania, przed premierowym materiałem stanęło trudne wyzwanie.

Pierwsza epka w historii Obscure Sphinx niestety nie sprostała moim oczekiwaniom. Jasne, były one ogromne, ale nawet po blisko dwóch miesiącach od premiery, kiedy emocje już opadły, słuchanie Emovere nie sprawia mi takiej przyjemności, jak przy wcześniejszych dokonaniach Warszawiaków.

Są tutaj naprawdę świetne fragmenty. Wprowadzone są także nowe rzeczy, które dają poczucie świeżości, że Obscure Sphinx nie stoją w miejscu. Elementem, przez który ten zespół wybijał się powyżej innych, był głos Wielebnej. Nie inaczej jest tym razem, co więcej, wokalistka daje od siebie rejestry, w których wcześniej nie śpiewała. Polskojęzyczny refren w As I Stood Upon the Shore, w którym wchodzi w nawet folkowy, biały śpiew, wywołuje ciarki na całym ciele. Sposób, w jaki te fragmenty łączą się z ciężkim, charakterystycznym dla OS brzmieniem instrumentów i krzykiem w zwrotkach, sprawia, że to najlepsza piosenka na epce. Szkoda tylko, że ciężko zrozumieć polskie słowa.

Niestety nie potrafię przekonać się do pozostałych dwóch utworów, które stanowią większość Emovere. Tutaj ponownie występują momenty, które świadczą o wysokiej jakości muzyki, ale znacznie gorzej wypadają ich połączenia z innymi. Mam wrażenie, że słucham tutaj zbioru lepszych i gorszych pomysłów, które zostały połączone w jedną, niezbyt spójną całość.

Doskonale widzę, że to trzy różnorodne numery, nie mam nic przeciwko mieszaniu emocji i nastrojów na jednym materiale. Problem w tym, że to tu nie działa. Słuchając Emovere mam wrażenie, że coś tu zostało niedokończone i nie ma mianownika, który łączyłby ten materiał w jedność. Same pomysły też szybko przechodzą w kolejne, przez co nie ma tej magii, którą Obscure Sphinx potrafili wytworzyć, celebrując przez kilka minut jeden motyw.

Na Emovere słychać jednak ogromne skupienie i determinację. Czekam z niecierpliwością na pełen, długi materiał, który jest naturalnym środowiskiem dla tego zespołu.

Małgorzata Chabowska:

Obscure Sphinx, od samego początku powstania, w swoich tekstach oscylował wśród mrocznych, mistycznych tematów, oprawionych w impulsywne dźwięki. Właśnie te wielowarstwowe aranżacje instrumentalne, połączone z eterycznym wokalem przechodzącym w growl, sprawiają, że zespół jest jednym z ciekawszych projektów na polskiej scenie post-metalu.

Zespół poznałam na Summer Dying Loud 2024, więc kwestia oczekiwania na nową płytę, nie dotknęła mnie znacznie. Natomiast domyślam się, że entuzjaści projektu, mogą nie być zachwyceni długością EPki po ponad ośmiu latach wyczekiwań. Mamy tutaj wyłącznie 30-minut muzyki. Czy jednak Emovere dostarcza tożsame emocje, jak pozostałe albumy Obscure? A może odbiega od pozostałych kompozycji w ich twórczości?

Minialbum zawiera trzy utwory, które może różnią się od siebie względem ekspresji muzycznej, ale w kwestii lirycznej już tworzą spójną całość. Wprowadzający kawałek – Scarcity Hunter – opowiada historię polowania. Drapieżnicy – sępy – symbolizują bezwzględność i jawią się jako metafora śmierci. Rozszarpują ostatki ludzkiego istnienia. Podczas odsłuchu nie odstępował mnie obraz przykutego do skały Prometeusza, którego wątroba w niezachwianym cyklu była rozszarpywana przez dzikiego ptaka.

Najbardziej innowacyjnym utworem na płycie jest As I Stood Upon the Shore. Do post-metalowej ciężkości wprowadza klimat pieśni ludowych, czy słowiańskiego folkloru. Obscure Sphinx po raz pierwszy w swojej twórczości uwzględnił fragment zaśpiewany w języku ojczystym – Ja na brzegu stała, Ciebie czekała. Fraza została dodatkowo wystylizowana do gwary, najprawdopodobniej w dialekcie wschodnim. Ten mały zabieg stylistyczny doskonale „zasmuca” utwór i wpasowuje się w tekst opowiadający o żałobie i nieubłaganym oczekiwaniu.

Nethergrove to tymczasem najciekawszy poetycko utwór na epce (powiedziałabym także, że w całej twórczości Obscure). Kawałek wprowadza nas do wewnętrznego Netheru, znanego w mitologii i wierze, jako kraina umarłych. Motywem przewodnim jest w nim grzech pierworodny, który jest nieuniknioną częścią ludzkiego istnienia. W utworze mamy alegorie drzewa poznania dobra i zła, apokaliptyczną wizję końca i kary, a także krytykę społeczeństwa, bezustannie skażonej grzechem. Ponadto pośród tej bogatej symboliki, przywarł do mnie jeden fragment – Aborted from the woman’s wound. Sin let it be. Myślę, że w kontekście zaostrzenia w Polsce prawa aborcyjnego, ta metafora nie jest bezpodstawna.

Album widzę jako konceptualne dzieło – historię o końcu wszystkiego. Emovere jest co prawda krótką płytą. Jednakże różnorodność zarówno muzyczna, jak i wątkowa, skłania mnie do wysnucia tezy, że jest to album niezwykle przemyślany i dopracowany. Płaczliwy wokal kontrastuje z gniewnym krzykiem, smolisty bas z delikatnymi, folkowymi szumami, a nadzieja jest równostawna ze śmiercią. Ten wielopłaszczyznowy twór jest z pewnością godny polecenia.

Obscure Sphinx na Summer Dying Loud 2024