Przegrany kapitalizm. Rafał Księżyk – Dzika rzecz. Polska muzyka i transformacja 1989-1993
- 9 grudnia, 2025
- Kacper Chojnowski
Opisanie tego, co zawiera książka Rafała Księżyka, nie należy do najprostszych zadań. Ciężko sobie jednak wyobrazić, jak trudnym zadaniem było zebranie w jeden zbiór historii zespołów, kolektywów czy innych projektów, których funkcjonowanie było czasem niewytłumaczalne. Dzika rzecz. Polska muzyka i transformacja 1989-1993 to obraz barwnych ludzi na tle kiczowatych czasów.
Nie jest łatwo stwierdzić, ile prawdy jest w tym, że polska muzyka przyczyniła się do upadku komunizmu. Władza ludowa z pewnością nie doceniła znaczenia udostępnienia wentyli bezpieczeństwa, czyli miejsc, w których młodzież mogłaby się wyszumieć. To sprawiło, że na pewno część społeczeństwa poczuła dzięki nim chęć do wprowadzenia zmian. I rzeczywiście – te zmiany przyszły, ale co dalej?
Przeciwko wszystkiemu
I w tym miejscu pojawia się Rafał Księżyk ze swoją Dziką rzeczą. Opisuje w niej działalność grup w większości niszowych i alternatywnych. Choć część z nich została zapomniana, dostajemy także kontekst mainstreamowy, który jak się okazuje, także pasował do obrazu zagubienia w nowej rzeczywistości.
To książka, którą charakteryzuje opis wybranych przez autora zjawisk, nie ma tu jednej spójnej narracji. Wątki niekiedy powracają, bo wielokrotnie muszą się ze sobą połączyć, ale całość można czytać w odseparowaniu od innych. Rozdziały pogrupowane są tematycznie – w jednym otrzymujemy historię wyprawy zespołu Izrael do Czechosłowacji, w innym zagłębienie się w specyfikę przyjmowanych w tamtych czasach narkotyków, a w kolejnym opis funkcjonowania kluczowych klubów.
Zobacz też: Zespół sprzeczności. MESSA – THE SPIN
Pieśń przesz… dziwności
Co ważne, Dzikiej rzeczy nie należy postrzegać jako książki muzycznej. To swego rodzaju zbiór klatek, wycinek pewnej rzeczywistości z określonego czasu. Mamy więc do czynienia z reportażem, który przedstawia zjawiska, a nie muzykę. Fragmenty, w których autor przybliża nam specyfikę dźwięków, są rzadkością. To sprawia, że książkę można jak najbardziej także skierować do osób, których nie interesuje sama muzyka, a raczej historia naszego kraju.
Pokazuje to też postawa samego narratora, choć znacznie lepiej będzie utożsamić go z autorem. W kilku momentach opowiada swoje historie z tamtych lat, ale tylko po to, by podeprzeć słowa innych wypowiadających się osób. Księżyk nie stara się udowodnić, że jest fanem, że był zaangażowany, a raczej odsuwa się na dalszy plan. Drugim przykładem jego świetnych zdolności dziennikarskich jest styl – tutaj nie ma pustych zdań. Każde z nich ma sens i wnosi coś do opowieści. Mimo tego, że Dzika rzecz jest nabita faktami, czyta się ją lekko i z dużą przyjemnością.
Dla kogoś, kto urodził się już w XXI wieku, jest to książka miejscami szokująca, a całościowo zaskakująca. Pokazywany mi obraz transformacji ustrojowej nigdy nie wchodził tak głęboko w podziemie. Rafał Księżyk przedstawił te czasy jako absolutny chaos, w którym jednak potrafili odnaleźć się ci, którzy nigdzie nie pasowali. Może aż się wydawać, że właśnie to w naszym społeczeństwie zatraciliśmy…
