Bez walki. JAD – ODWET
Są takie zespoły, które nie chcą zmian. Początkowe założenia są realizowane na kolejnych nagraniach i wszystkim taki układ pasuje. Do takich wykonawców zdecydowanie należy JAD, który na swojej trzeciej płycie Odwet kontynuuje obraną wcześniej ścieżkę. I generalnie bardzo dobrze, bo dostajemy kolejne przeboje na koncerty.
Tytuł płyty mógłby wskazywać na to, że JAD zabrał się za walkę. Po Strachu, Wstręcie i Bólu, na których dominowały tematy związane z bezsensem istnienia, zabrali się za Odwet. Ten wyraz ewidentnie wskazuje na zmianę, chęć podjęcia jakiejś konfrontacji – czego Krzysztof Paciorek w swoich tekstach zdecydowanie unikał. Wystarczy jednak sprawdzić słowa tytułowego utworu, by zrozumieć, że wszystko zostało po staremu. Odwet też nie ma sensu, nie ma po co się angażować w złość, bo i tak przyjdzie rozczarowanie. No, chyba że będziemy się tutaj doszukiwać przesłania antywojennego, wtedy znajdziemy coś, czym JAD nie rzucał wcześniej na lewo i prawo.
Także same tytuły wskazują na to, że wszystko zostało po staremu. Zawsze Będziesz Szedł Sam, Bez Znaczenia, Niepotrzebny – z każdego wylewa się konwencja przesadzonego pesymizmu. Trzecia płyta pokazuje też, że JAD, wybierając podświadomie ten kierunek, uniknął… starzenia się. Ci goście kiedy zaczynali, byli już doświadczonymi punkowcami i nie mieli potrzeby poruszania tematów społecznych albo politycznych. Na Odwecie dostajemy to samo i mimo upływu lat, nie ma w tym elemencie fałszu. No dobra, może już nie robi to wrażenia, jak na poprzednich albumach, przez co chwilę po premierze miałem ochotę spytać: „znowu z tym pasztetem?”. Taki po prostu ten zespół jest, w porządku.

Nie tylko teksty
Sporo zmieniło się jednak pod kątem brzmienia. Wyraźnie słychać ewolucję w kierunku coraz agresywniejszych i bardziej bezpośrednich dźwięków. Wysunięte do przodu bębny jadą na klasycznym, ostrym d-beacie. Z kolei wokal jest szorstki i wyraźny – dotychczas te elementy były delikatniejsze. Kiedy dochodzi do zwolnień tempa, gitara z basem dudnią aż miło. Nie ma już choćby echa pogłosu, jaki wyraźnie był słyszalny na Strachu.
Kontynuowana jest jednak tradycja pisania świetnych piosenek. Jest to muzyka do potupania, potańczenia w pogo i wykrzyczenia w ciasnym klubie. Na Kolanach to klasyczny JAD, z prostymi zwrotkami, banalnym do zapamiętania refrenem i zwolnieniem w drugiej połowie kawałka. Pustka trwa poniżej minuty i jest solidnym agresywnym strzałem do rzucenia się w wariacki moshpit, Na Dno skanduje się sam, a Bez Znaczenia przyjemnie łączy metalowy ciężar i punkową szybkość. Dynamika tej 15-minutowej płyty jest jak najbardziej właściwa, nie męczy nawet na zapętleniu. JAD to zespół zdecydowanie koncertowy, więc i te utwory w formie live bardzo dobrze wpasują się w starsze piosenki.
Zobacz też: Dlaczego female fronted to złe zjawisko
Odwet pokazuje, że JAD nie zamierza wywieszać białej flagi. Nie robi tego dlatego, że radośnie powiewa ona nad nimi od samego początku istnienia.