Rozbłysk na gdańskim niebie. Taake, Asagraum i Heimland [RELACJA]
Najpierw różnorodny konkurs za ścianą, a następnie krok ku skandynawskim lasom. Pod szyldem Kierunek: Północ na trzy polskie koncerty przybyły blackmetalowe hordy – Taake, Asagraum i Heimland. Choć obawy w gdańskim B90 związane z występem głównej gwiazdy były spore, wszystkie zespoły dowiozły esencje swoich stylów.
Heimland
Norwegowie istnieją już prawie 10 lat i grają black metal dla fanów black metalu. Choć dotarliśmy do B90 nieco spóźnieni, Heimland w końcówce koncertu pokazali się zdecydowanie pozytywnie. Brzmienie nie powaliło, ale zespół nadrobił zaangażowaniem. Muzycy wyraźnie przeżywali tworzone przez siebie dźwięki. Na pewno warto rzucić uchem na ich debiutancki album Forfedrenes taarer, lub na którąś z dwóch EP-ek.

Asagraum
Po drugiej stronie barykady, jeśli chodzi o ekspresję sceniczną, stanął Asagraum. Obie gitarzystki stały twardo na swoich miejscach, raczej nie eksponując emocji. Wyjątkiem był basista, który był zdecydowanie aktywny, najpierw na scenie, a później pod nią, kiedy po koncercie biegał od lewej do prawej, wśród publiczności.
Miałem okazję widzieć już Asagraum w zeszłym roku, na toruńskim występie w Kombinacie Kultury. Nie zostałem po nim fanem holenderskiego zespołu – było zbyt muliście i nieciekawie. W B90 wypadli zdecydowanie lepiej. Nadal silnie eksponowany był powtarzalny charakter muzyki, ale dla lubujących się w transowym, klasycznym black metalu, było idealnie.

Taake
W Bielsku-Białej, trzy dni przed gdańskim koncertem, wokalista Taake – Hoest – trafił do szpitala. Trasa była intensywna, a Norweg… no nie odpuszczał z rockandrollowym trybem życia. Organizm nie wytrzymał, a pierwszy polski koncert grany był częściowo instrumentalnie, dwa utwory zaśpiewał wokalista Heimland, a Hoest był w stanie wejść na scenę na zaledwie jedną piosenkę.
Po folkowym, ale zdecydowanie odległym od blackmetalowych klimatów intrze, usłyszeliśmy instrumentalną część Hordaland doedskvad. Setlista podczas trasy skupiona była na albumie Doedskvad, która w tym roku obchodzi 20-lecie. Od początku brzmienie było idealne, ale co nam po doskonałej jakości dźwięku, skoro nie wiadomo, czy wokalista jest w ogóle tego dnia dysponowany?
Kiedy w drugim utworze Hoest wtargnął na scenę, wszystkie wątpliwości zostały rozwiane. Gość wypruwał z siebie wnętrzności, robiąc przy tym dużo zamieszania. Żeby tak zmartwychwstać, po prostu trzeba mieć jakieś kontakty z wyższą siłą.

Nie jestem fanem Taake, ale po tym koncercie całkowicie się do nich przekonałem. Pomimo ogromnej ilości melodii, ani na moment nie dało się odczuć pastiszu. Teraz, poza sławetnym wydarzeniem sprzed lat w Niemczech (nie zapominajmy o tym, że na scenach często oglądamy ludzi, którzy z mądrością nie mają wiele wspólnego), będę kojarzył ten zespół jako świetny koncertowy strzał. Szkoda, że ze względu na powrót w swoje rejony musieliśmy zwinąć się jeszcze przed końcem. Nie mogę doczekać się ich występu na najbliższym Summer Dying Loud – w Aleksandrowie Łódzkim też mają grać set z Doedskvad!