Smutna radość. Wędrowcy~Tułacze~Zbiegi – Droga Do Domu
- 12 stycznia, 2025
- Kacper Chojnowski
To trochę jak w tym memie, kiedy ta sama postać jest najpierw szczęśliwa, ale po chwili staje się smutna, bo dociera do niej coś nieprzyjemnego. „Uwaga, ukaże się nowy materiał od Wędrowców~Tułaczy~Zbiegów” – radość. „Jest tutaj jeden haczyk – to ostatni materiał Wędrowców~Tułaczy~Zbiegów”. Smutek. Wszystko jednak jest na swoim miejscu. Ten projekt nigdy nie lubił robić rzeczy przewidywalnych, a Droga do domu to prawdopodobnie najbardziej zaskakujący krążek W~T~Z.

Od czasu ukazania się Marynistyki Suchego Lądu minęło już ponad 5 lat. Płyta, która skierowała projekt Sarsa na wody eksperymentów, okazała się też momentem, kiedy W~T~Z przestał być postrzegany jako tylko „niemetalowy projekt typa z Furii”. Od tego momentu żywo reagowałem na następne materiały. Poza niesłuchalnym, przepełnionym koszmarnym patosem albumem Futurista, dostawałem wspaniałe piosenki… ale zdecydowanie przekraczające granice dobrego smaku i kiczu. Epki Berliner Vulkan i Trzy Siostry to wspaniała tandeta. Ktoś powie, że to zabijacze imprez i grafomańskie teksty, a ja tylko przytaknę i włączę jeszcze raz, tylko głośniej.
Fenomen Wędrowców jest trudny do zrozumienia. Choć to muzyka chwytliwa, to raczej trudna w odbiorze. Jest w niej wiele warstw, nieoczywistości i zrozumiałych chyba tylko dla twórców nawiązań (choć kto wie, może i dla nich też nie). Być może popularność tego projektu zrodziła się z tego, że lubimy być zaskakiwani? A może z tego, że w tych piosenkach czuć rzeczywiste wcielanie się w role aktorów, których… zupełnie nie rozumiemy? Sam już nie wiem.
Historia Drogi Do Domu jest równie pokręcona, co muzyka samego projektu. Singiel Agapa sugerował kontynuację Vulkanu i Sióstr. Spodziewaliśmy się, że znowu dostaniemy coś zbliżonego do ostatnich poczynań Ulver, albo nawet Gorillaz. Tego, że zostaniemy zabrani w jakiś przerysowany, szary, ale dyskotekowy świat pełen niedopowiedzeń. Otóż nie. W~T~Z nie będą żegnać się tak, jakbyś się tego spodziewał, drogi słuchaczu.
Agapa w singlowej wersji nie znalazła się na płycie. Mamy niecałe 20 minut, 5 utworów – mało jak na pożegnanie, mogłoby się zdawać. Już od początku poczuć można niedosyt. Ten jest jeszcze większy, gdy usłyszymy, że jako pierwsze wcale nie wjeżdżają nasze bezpieczne i znane syntezatory, a… blackmetalowe riffy. Gdzie tu sens? A w dupie. Trzeba się go wyzbyć, zapomnieć o wszystkich zasadach panujących na świecie i przypomnieć sobie, kogo słuchamy.
Zobacz też: Exegi monumentum. DOLA – TABERNAKULUM
Droga Do Domu jest czymś zupełnie innym, niż jakikolwiek wcześniejszy materiał Wędrowców~Tułaczy~Zbiegów, a jednocześnie zawiera w sobie elementy każdego z nich. Z Korpusu Czechosłowackiego czerpie surowość, z Marynistyki narracyjność, z Futuristy przepych, a z Berliner Vulkan tandetę. I działa to doskonale. Od tygodni nie jestem w stanie uwolnić się od tej epki.
Singiel zapowiedział tylko dwa elementy, które pojawiły się na płycie. Pierwszym jest tekst, który w praktycznie niezmienionej formie znalazł się w Agapie II, choć muzycznie utwór nie ma wiele wspólnego z częścią pierwszą. Drugi element to nowy głos. Obok Stawrogina zaśpiewał tutaj Konstanty Mierzejewski z toruńskiego Maga. Na singlu osiągnął rzecz, która zdawała się niewykonalna – zaśpiewał tak siłowo, że przesadził. Zrobienie czegoś „za bardzo” w kontekście W~T~Z zdawało mi się dotychczas niemożliwe, a jednak stało się. Tym większym zaskoczeniem jest jego minimalistyczny śpiew na Drodze. W otwierającym album utworze Nadęty Balon, dzięki charakterystycznemu akcentowaniu, mocno kojarzy się z jego wokalami dla nieistniejącej już, stonerowej Diuny. Aż zatęskniłem.
Fascynująco wypadają elementy klawiszowo-elektroniczne. Raz schowane pod gitarowymi riffami, a kiedy indziej wysunięte na pierwszy plan, jak w Jak Spalić Wieś?. Ten fragment brzmi jak pioseneczka dla dzieci, co uzupełnia równie dziecinny, wypełniony zdrobnieniami tekst. Jednocześnie, za sprawą tego dziwnego klawiszowo-gitarowego połączenia, blastów i produkcji, całość jest z brzmienia podobna zupełnie do nikogo.
Jestem wrażliwym człowiekiem. Sztuka mnie wzrusza, jeśli niesie za sobą coś więcej. Tym, co sprawiło, że poryczałem się jak bóbr, jadąc autobusem do pracy, były słowa kończące utwór zamykający Drogę Do Domu. Niech to posłuży za najlepszą możliwą rekomendację.
Będę tęsknił. K.Ch.